MACIEK
Bardzo przejęła mnie śmierć Macieja Piekarskiego, z wykształcenia historyka sztuki, niegdyś pracownika naukowego Muzeum Narodowego, wybitnego znawcy porcelany, z zawodu dziennikarza i reportera związanego z „Warszawskim Kurierem Telewizyjnym”, z zamiłowania historyka lat wojny, pasjonującego się szczególnie dziejami okupacyjnej i powstańczej Sadyby oraz Mokotowa. Był postacią znaną, lubianą, na ogół mówiono o nim nie redaktor Piekarski, lecz po prostu z serdecznością: Maciek. Ujmował swoim podejściem do pracy, pasją, jaką wkładał we wszystko, co robił, miał zacięcie działacza społecznego i Sadyba, jako osiedle, wiele jemu zawdzięcza. .
Zanim poznałem Piekarskiego – (bliżej zapoznałem się z książką jego wspomnień pt. „Tak zapamiętałem”, wydaną w 1979 przez Państwowy Instytut Wydawniczy w znakomitej serii Biblioteki Syrenki. Pracował nad nią Maciek wiele lat, pierwsze notatki do niej nakreślił wczesną wiosną 1944 roku, a miał , wówczas zaledwie 12 lat Imponowała pamięć i podanie drobnych szczegółów, odtwarzających niepowtarzalny klimat lat 1939-1945.
W Powstaniu Warszawskim stracił starszego o cztery lata brata Antoniego, który poległ 7 września 1944 roku na ulicy Zielnej 4; tam, gdzie dzisiaj plac Defilad. Wraz z ojcem był przy ekshumacji młodocianego żołnierza oddziału majora „Barry`ego”, co potwierdzał dokument znaleziony przy zwłokach.
Zabrali hełm powstańczy oraz krzyż z grobu, które stały się dla Maćka i jego rodziny najcenniejszą pamiątką po poległym. A kiedy przekazywałem Warszawski Krzyż Powstańczy matkom i ojcom poległych żołnierzy Mokotowa, Maciek przyniósł ten hełm i z niego wyciągaliśmy z odznaczenie. Wówczas pojąłem, czym był Krzyż dla pozostałych przy życiu – matki płakały, ojcowie z trudem hamowali wzruszenie, niejedna przycisnęła odznaczenie do warg jako pamiątkę po poległej córce czy u synu – dla większości był to jedyny znak uczestnictwa w Powstaniu córki czy syna, których ciał nawet nieodnaleziono.
Piekarski jako kierownik ekipy telewizyjnej zjawiał się na wszystkich uroczystościach Pułku AK „Baszta”, czy to przy odsłanianiu pomników – na Dworkowej lub w parku gen. Dreszera, czy licznych tablic. Towarzyszył także ostatniej drodze naszych towarzyszy broni z AK, która prowadziła na kwatery powstańcze Cmentarza Komunalnego, zawsze przez nas nazywanego Wojskowym..
Ale nie do tego tylko sprowadzała się jego rola jako dziennikarza i historyka. Zrobił kilka filmów telewizyjnych o Powstaniu, wspólnie nakręciliśmy obraz o pierwszych dwudziestu dniach od momentu wybuchu akcji zbrojnej po zdobyciu PASTy na Zielnej. Film otrzymał same oceny bardzo dobre, ale przez ponad pół roku „leżakował” na półkach archiwum, nim go pokazano. Maciek znał bez przesady wszystkie zdjęcia z okresu okupacji i Powstania, orientował się świetnie w broniach – polskiej i niemieckiej, a Warszawa była terenem eksperymentu, niejako poligonem doświadczalnym: tu po raz pierwszy na szerszą skalę wprowadzono .moździerze salwowe czy goliaty.
Zajął się też jako historyk Sadyby walką dzielnicy w 1939 roku, zebrał sporo materiałów i dokumentów, które wykorzystał w rzeczowej monografii p.t. „Samotna placówka”, wydanej w 1989 roku. Był współorganizatorem wielkich uroczystości na Forcie Jana Henryka Dąbrowskiego, by oddać cześć poległym i już nielicznym uczestnikom wydarzeń. Nie zapomniał o olimpijczyku Januszu Kusocińskim, złotym medaliście z 1932 roku, który bronił dostępu do Fortu pod koniec września 1939 roku, nim nie został jako ranny zniesiony z pola walki. Upominał się Piekarski o pamięć dla Wandy Turowskiej, długoletniej nauczycielki i sanitariuszki w czasie obrony stolicy.
Nie tak dawno dzwonił do mnie i obiecał, że wpadnie. Odszedł niespodziewanie. Zostanie w annałach warsawianistyki jako jeden z jej twórców, a w pamięci przyjaciół jako jeden z patriotów Mokotowa.
Żegnaj, drogi Maćku!
Lesław M. Bartelski
Głos Mokotowa i Ursynowa, czerwiec 1999